Translate

poniedziałek, 28 października 2013

Zrobiłam specjalnie nową notkę po to, aby podziękować dziewczynom ze stronki http://do-zamowienia.blogspot.com/ .  


Nagłówek jest piękny, prawda? :)
To miłe, że ktoś poświęcił swój wolny czas, aby go zrobić dla mnie <3

czwartek, 17 października 2013

Louis część II

Kolejnego dnia myślałam tylko o tym czy iść do tego klubu czy nie..
Jednak postanowiłam zaryzykować, jak nie teraz to kiedy? Założyłam małą czarną, rozpuściłam następnie wyprostowałam włosy, zrobiłam makijaż i mogłam iść. 
Już z daleka słychać było muzykę, a ja im bliżej byłam tym bardziej miałam ochotę się zawrócić, ponieważ nigdy nie szłam na dyskotekę sama, zawsze były przy mnie dziewczyny, którym mogłam zaufać.
Po długiej drodze doszłam do miejsca, przecisnęłam się przez tłum pijanego towarzystwa i zajęłam miejsce przy barze.
- coś dla ciebie? - usłyszałam głos zza siebie, był to barman.
- drinka poproszę - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem
Po pięciu minutach mogłam sączyć napój jak i rozglądać się za Louisem. 
W głowie miałam same negatywne myśli, że jego tu nie będzie, jeśli wiedziałabym to teraz to zapewne siedziałabym już w domu.
- zatańczysz ślicznotko - nie do końca byłam pewna czy to do mnie, odwróciłam się
- tak do ciebie mówię - powtórzył
- nie, dzięki - odpowiedziałam. Jeszcze tego brakowała bym puszczała się w dancing z obcym, pijanym i zapewne napalonym kolesiem, w sumie to nawet nie był w moim typie i nie miałam ochoty tańczyć.
- jak to? nie daj się prosić - wolnym krokiem podchodził coraz bliżej bezczelnie wlepiając swój wzrok w mój biust, złapał mnie w tali
- odejdź - podniosłam głos
- mm zadziorna jesteś, będziemy się dobrze bawić - mówił z obleśnym akcentem co sprawiało, że miałam ochotę przyłożyć mu w tą niewyparzoną gębę.
- puszczaj mnie - próbowałam zabrać jego ręce z mojej talii, jednak on zbliżał się coraz bliżej i czułam jego przepełniony alkoholem oddech na swojej szyi. W tamtym momencie nienawidziłam się za to, że nie ćwiczyłam nad sobą i tak łatwo można było przejąć nade mną kontrolę. Do oczu napłynęły mi łzy.
- głuchy jesteś ?! czy może mam przetłumaczyć ci to w nieco inny sposób - odczułam wielką ulgę, gdy został niemal zdjęty ze mnie jego ciężar. Moje oczy patrzyły nie niedowierzaniem, przyszedł i na dodatek mi pomógł.
- a ty co? czego się mieszasz w nasze sprawy - mówił ledwo zrozumiale
- spieprzaj stąd - wydusił przez zęby Lou, a kolega wlecząc jedną nogę za drugą udał się w stronę wyjścia.
- jednak przyszłaś - uśmiechnął się podciągając spodnie. Nie mogłam uwierzyć w jego nagłą zmianę.. przed chwilą wyglądał jakby mógł rozszarpać tego faceta, a teraz łagodnie z uśmiechem potrafi rozmawiać.
- tak, wiesz.. nudziło mi się w domu - odparłam nieśmiało - poza tym bardzo ci dziękuje za to co zrobiłeś, gdyby nie ty nie wiem jak bym z tego wyszła - mówiłam
- sądzę, że dałabyś sobie radę, jesteś dzielna - uśmiechnął się, odwzajemniłam tym samym
- zatańczysz? - dodał, na co skinęłam głową. 
Tańczyliśmy na środku parkietu, mimo, że cały czas o kogoś się ocieraliśmy to i tak czułam jakbyśmy byli sami, czułam jak mój żołądek wywija fikołki ze szczęścia.
Piosenka zmieniła się na znacznie wolniejszą,a jego dłonie zajęły miejsce na mojej talii.
- cieszę się, że tu jesteś, że przyszłaś - szeptał mi do ucha
- Louis- szepnęłam
- tak? - odpowiedział cichutko. Sposób w jaki on ze mną rozmawiał sprawiał, że czułam się jak w niebie.
- masz ładne oczy - uśmiechnęłam się wpatrując się w jego niebieskie tęczówki.
- ty też - uśmiechnął się 
- podobają ci się? - spytałam z powagą na twarzy 
- kurewsko - odpowiedział, zaśmiałam się w głowie, Louis był już wstawiony.
Jego twarz była coraz bliżej mojej, czułam jak miękną mi kolana, nasze usta się złączyły w pocałunku.
Nie trwało to długo, nie zdążyłam nawet poczuć jak smakuje. 
- muszę iść - odepchnęłam go leciutko
- przepraszam - odpowiedział zakłopotany
- mój chłopak na mnie czeka - nie odrywaliśmy od siebie wzroku
- t-ty masz chłopaka - spytał zdziwiony, a jednocześnie rozczarowany. Skinęłam głową
- nie powinienem.. - dodał. Poszłam do domu. 
*dwa dni później*
Minęły dwa dni, nie utrzymywałam przez ten czas kontaktu z Louisem, żadne z nas od ostatniej rozmowie w klubie nie odezwało się do siebie. Weszłam na facebooka, był dostępny i w trybie natychmiastowym pojawiło się okienko.
- w co ty grasz [T.I] ? 
- o co ci chodzi ? 
- zawiodłem się na tobie, myślałem, że jesteś inna.. 
- nie mam żadnych zobowiązać wobec ciebie Louis.. 
- gdy jesteś przy mnie czuje się tak inaczej.. i ten pocałunek.. rozkochałaś mnie w sobie
- zakochałeś się i piszesz mi to w wiadomości ? Bardzo dojrzale.. 
- w naszej grze wszystkie chwyty są dozwolone. Spotkajmy się, dzisiaj 17 w parku, do zobaczenia.
Łza spłynęła mi po policzku. Spojrzałam na zegar, 16:40. Przebrałam się i wyszłam. 
Lou stał przy drzewie, jego wzrok wlepiony był w buty. Czułam, że układa sobie w głowie naszą rozmowę, przynajmniej ja tak zawsze robię.
- przepraszam, że ci nie powiedziałam - zaczęłam. Podniósł wzrok 
- c-co to jest? - jego ręka błądziła po moim policzku.
- wiedziałam, że zapytasz, ale nie o tym chciałeś zapewne porozmawiać, więc przejdźmy do rzeczy
- kto ci to zrobił - patrzył na mnie wzrokiem przepełnionym żalem.
- nie chce o tym rozmawiać - za wszelką cenę chciałam tego uniknąć.
- [T.I] do cholery odpowiedz! -w  moich oczach pojawiły się łzy i bez zastanowienia odwróciłam się w drugą stronę idąc przed siebie. Nienawidziłam jak ktoś podnosił na mnie głos, a w szczególności ktoś komu nie musiałam się tłumaczyć.
- czekaj - chłopak chwycił moją dłoń, odwróciłam się
- pozwól mi sobie pomóc - patrzył na mnie - więc ? - dodał
- on czekał na mnie w moim pokoju, byliśmy umówieni, a ja poszłam do tego klubu, pamiętasz, poczuł męskie perfumy i.. wyszło jak wyszło, nigdy nie umiał panować nad swoimi emocjami - moje oczy się zaszkliły
- twój chłopak? - spytał zakłopotany. Nic nie odpowiedziałam, bo było mi wstyd
- zabije gnoja - myślałam, że wtedy przy barze widziałam go wściekłego, ale w porównaniu do tego jak mimika jego twarzy wygląda teraz to wtedy był aniołkiem.
- gdzie on mieszka? zaprowadź mnie tam - dodał
- to nie ma sensu - to ja w tym momencie byłam tą spokojną
- nikt nie ma prawa cię uderzyć, chciałbym abyś czuła się bezpieczna zawsze, co mogę dla ciebie zrobić - spytał
- bądź przy mnie - wtuliłam się w niego czego jak widać było się nie spodziewał
- gdzie ukrywałaś się przez całe moje życie ? - objął mnie, tak czule, poczucie bezpieczeństwa dotychczas było mi obce.
- po prostu chodziłam pieszo do szkoły  - zaśmieliśmy się.
THE END

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
pierwsza część moim zdaniem jest nudniejsza od tej, ta pochłonęła mi dwie godziny, dlatego proszę napisz co sądzisz w komentarzu. Dziękuje :x

środa, 16 października 2013

Louis

- przepraszam najmocniej, nie chciałam - tłumaczyłam swoją niezdarność.
- nie szkodzi, nic się nie stało - chłopak posłał mi uśmiech pomagając złapać mi grunt pod nogami oraz stabilność mojemu rowerowi, który chwilę temu wjechał na niego.
- śpieszyłam się do szkoły, nie zauważyłam cię - czułam, że się czerwienię.
- w porządku, każdemu może się zdarzyć 
- niezdara ze mnie - było mi głupio
- przestań - zaśmiał się 
- mogę ci to w jakiś sposób wynagrodzić ? 
- również nie chciałbym żeby szansa znajomości z tak ładną dziewczyną przepadła i może głupio to zabrzmi i nie zdziwiłbym się gdybyś nie miała ochoty, ale może poszlibyśmy teraz na kawę, oczywiście jeśli chcesz - patrzył na mnie niepewnie, a ja stałam osłupiona. Nie myślałam ,przy tego typu chłopakach jak on nie potrafię normalnie funkcjonować. Zbyt idealny.
- wiesz.. bardzo chętnie bym się z tobą przeszła, ale śpieszę się do szkoły - posłałam mu wymuszony uśmiech
- to może chociaż dasz mi swój numer? - zapytał, a ja bez zastanowienia spełniłam jego prośbę.
Rozkojarzona dotarłam do szkoły, cały czas w głowie miałam obraz jego twarzy, jego głos rozbrzmiewał w mojej głowie jak nigdy nic innego.
*wieczór*
Dzisiaj nie zamierzałam nigdzie się ruszać, wieczór miałam zarezerwowany na randkę z książką od fizyki.
Dobiegała już godzina dwudziesta pierwsza, gdy poczułam wibracje w telefonie od razu pomyślałam od uroczym brunecie, nie myliłam się, napisał
- '' od naszego dzisiejszego spotkania nie myślę o niczym innym jak tylko o tym by móc znowu cię zobaczyć :). Może jutro zjemy razem obiad? ''
Mój uśmiech dawno nie był taki szczery, byłam po prostu szczęśliwa, że na napisał
- '' Mam dokładnie to samo :) I myślę, że to świetny pomysł '' 
Minęło 10 minut aż umówiliśmy się w miejscu, które obydwojgu nam odpowiadało.
Nauka zupełnie w tamtym momencie nie była mi w głowie. Poszłam pod prysznic, następnie poszłam spać.
*rano*
Mój poranek zazwyczaj wyglądał tak samo. Zjadanie śniadanie, ale zwracając uwagę na to, że była już 10 musiałam szykować się na spotkanie z Lou. Założyłam granatowe rurki i kremową koszulę, włosy zebrałam w kucyka, delikatny makijaż i byłam gotowa.
Wyszłam z domu, gdy byłam już prawie na miejscu zauważyłam jego, siedział przy stoliku znajdującym się na zewnątrz lokalu, w sumie nie wiedziałam dlaczego nie wybrał stolika w środku, nie żebym wybrzydzała, ale nie byłam wielką fanką zimna.
Jedna z jego nóg była wysunięta do przodu, w rękach trzymał jadłospis, w który intensywnie wlepiał swój wzrok.
- hej - odezwałam się niepewnie. Z natury nie mam problemu z nawiązywaniem nowych kontaktów, ale on był inny niż wszyscy, kompletnie nie wiedziałam jak mam się przy nim zachować, nie znaliśmy się.
- hej - odpowiedział wypuszczając z rąk menu.. 
- długo czekasz ? - dosiadłam się 
- nie, dopiero przyszedłem. Nie wiedziałem kiedy przyjdziesz, a kelnerka nalegała, więc zamówiłem nam spaghetti, mam nadzieję, że lubisz? 
- jasne - wymieniliśmy się uśmiechami. 
Przez chwilę było niezręcznie, ale kelnerka szybko przyniosła dwa talerze i na nasze szczęście przerwała ciszę.
- jakie masz plany na dziś wieczór? - spytał
- jeszcze nie wiem, a czemu pytasz? 
- pomyślałem, że moglibyśmy pójść do jakiegoś klubu razem. Dzisiaj o 20
- nie sądzę, aby to był najlepszy pomysł - zrobiło mi się głupio odmawiając mu, ale nie miałam innego wyjścia. Jego mina była bezcenna, widać było, że się tego nie spodziewał
- nie no w porządku, nie ma sprawy w ogóle nie potrzebnie pytałem, nigdy nie miałem wyczucia i tendencję do zadawania głupich pytań - wymusił lekko uśmiech. 
- to nie o to chodzi, że nie chce się z tobą widzieć, bo jesteś naprawdę fajnym chłopakiem, ale poznaliśmy się zaledwie wczoraj i kompletnie cię nie znam - zaśmiałam jednocześnie zawijając na widelcu kolejną porcję makaronu w sosie.
- w sumie masz racje, ale to byłaby dobra okazja do poznania się bliżej - uśmiechnął się, gdy nasze spojrzenia spotkały się. - no nic, miło było, gdybyś jednak zmieniła zdanie było by super. Muszę iść, pa - pocałował mnie w policzek co bardzo mnie zdziwiło - ślicznie wyglądasz - odszedł.
Odszedł zostawiając mnie samo z stadem motylów w moim brzuchu. Jak on na mnie działał ?
Odczekałam jeszcze chwile po czym wstałam, dopiero później zauważyłam, że zostawił pieniądze na stoliku za obiad. To było oczywiste, że tak zrobił, ale i tak motylki wróciły. cdn

Hej kochani :))
Tym razem imagin z Lou, postanowiłam napisać go w częściach, ponieważ mam pomysł drugiej części, a gdybym wszystko razem połączyła to wyszedłby za długi.
Mam nadzieje, że się wam podoba, mi jak zwykle średnio. Proszę skomentuj, skoro czytacie to zawsze starajcie się komentować. Wy wyrażacie przy tym swoje zdanie, a ja wiem co robię źle, a co dobrze po za tym widzę, że nie pisze tego sama dla siebie :) 
Jak wam się podoba nowy wygląd bloga ? ;>